'Na mazury, mazury, mazury, popłyniemy tą łajbą z tektury…”
Trzy rejsy wystarczyły, żebym zakochała się i w pięknej staruszce Venus, i w mazurskiej atmosferze relaksu.
Teraz w czasie nieokreślonym pomiędzy smutną zimą, a nierozbudzoną jeszcze wiosną, tęskno mi bardzo do tej przestrzeni, niewysłowionej zieloności, intensywności barw, plusku fal rozbijających się o burty, wszędobylskich kaczek i łabędzi, kiczowato boskich zachodów słońca, grillów, ognisk, gitar, cudnego nocnego nieba ledwo widocznego spod szaty gwiazd, śniadań na pomoście, kibla za 1zł, bliskości ludzi znanych i prostoty poznawania obcych… i kołysania, gdy człowiek czuje się jak dziecko zasypiające w objęciach matki ziemi…
(fot.Dies)
(z chęcią powrzucałabym, też zdjęcia z cudownymi załogami, z jakimi miałam przyjemność pływać, ale nie wiem czy się zgodzą, niemniej pozdrawiam wszystkich gorąco :))