Wakacyjnych cd.
I trochę moich ulubionych biało czarnych, lub czarno białych do wyboru :)
Widoczki
Jednak załapałam się jeszcze na wrześniowy wpis. Nie myślcie sobie, że zapomniałam o moim kochanym blogu, problemy ze sprzętem mym, zwanym złomkiem uniemożliwiły mi dzielenie się z Wami- drodzy podglądaczo-podczytywacze, moimi ochami i achami. Niemniej dałam radę i z głupią miną mogę w końcu okrzyknąć – Taram! Oto znów jestem, pełna sił, zwarta i gotowa do zasypywania Was kolejnymi moimi zachwytami nad życiem. Tak więc, śląc uśmiechy i uściski, zapraszam do mnie jeszcze wrześniowo…i już jesiennie :)
Na początek kilka widoczków z gór polskich najpiękniejszych na świecie całym :)
Okole
Okole do 1945 z niem. Wuckel, wieś położona w woj. zachodniopomorskim.
Pole w Okolu
Leśne skrzaty z Okola.
Neoklasycystyczny dwór w Okolu.
Lipcowe radości
Dziś krótko, bo czasu mam niewiele na siedzenie przy komputerze. Pejzaż, z ziemi Wielkopolskiej.
Wakacje na start!
Ufff udało mi się dobrnąć do końca tego jakże męczącego roku szkolnego. Dziś nastał upragniony dzień, gdy mogę zdjąć z nadgarstka zegarek i zapomnieć o nim na najbliższy miesiąc. Wszystkim Koleżankom i Kolegom życzę udanych wakacji i wspaniałego wypoczynku!
A takiego pawia dostałam dziś od E. (lat ledwo 6). Taki paw to dość dwuznaczny prezent :) Myślę, że jest on zapowiedzią udanych wakacyjnych zabaw i uciech cielesnych.:)
Poczdam (Potsdam)
Znowu powrót do wakacyjnych wojaży,ech szkoda, że tak szybko minął ten czas, a mi już nogi tupią na kolejny wyjazd… w nieznane. A na dziś Poczdam sierpniowy :)
Zespół parkowo-pałacowy Sanssouci (sans souci = beztroski )
Rokokowy pałac Sanssouci należy do grupy pałaców i zespołów parkowych wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wzniesiony w latach 1745–1747 jako rezydencja letnia na zlecenie króla Prus Fryderyka II Wielkiego.
Pawilon kratowy (niem. Gitterpavillon)
I coś co najbardziej mi się spodobało, w ogromnym parku- ogrodzie pod drzewami stała sobie elegancka wanna kamienna. Oj uruchomiło to moją wyobraźnię bardzo… w kierunku imprezowo lubieżnym rzecz jasna :)
… to się kiedyś musiało dziać w tym ogródeczku :)
Ogrody tarasowe
No i kilka zdjęć z miasta
Uliczny hand made
A to przykuło moją uwagę, coś jakby graffiti, trochę obśrupana ściana, a trochę resztki plakatów… ciekawie to wyglądało.
Lato było magiczne :)
No i nadszedł, ostatni dzień wakacji, szkoda wielka, bo te wakacje były niesamowite, do ostatniego dnia. Najbardziej zaskoczyli mnie ludzie, cudowni, ciepli, życzliwi, przyjaźni, weseli i troskliwi… dziękuje losowi, że mogłam spotkać w moim życiu tak wiele, tak fantastycznych osób i spędzić w ich towarzystwie tyle pięknych chwil.
Miszmasz- masz misz :P
Zbiór zdjęć lubianych przeze mnie, acz niesklasyfikowanych.
Dziś po raz drugi w tym sezonie-zupa dyniowa , i zapewne nie ostatni. Ostra mi wyszła jak język teściowej, aż mi się papryczki skończyły :D
I trochę wszystkiego z okazji 5 lat :) ( jak to zleciało…)
Czasem nawet przy ognisku można zostać zaskoczonym, kiedy specjalnie dla NAS zostaje rozłożony czerwony dywan :)
Mačka
W Chorwacji spotykaliśmy wiele, ślicznych, szczupłych kotów, kilka z nich udało się uwiecznić na zdjęciach.
Kot sąsiadki
Kot ogrodowy, zatroskany o naszą rybę na grillu
Romantic Omiš by night
Omiš to bardzo piękna miejscowość, usytuowana nad rzeką Cetiną, otulona masywem Mosor, nad Morzem Adriatyckim, 21 km od Splitu. Cudowne, bajeczne, romantyczne miejsce, gdzie w dzień można opalać się na prawie piaszczystej plaży, wspinać po niesamowitych skałach,pływać statkiem po rzece lub żeglować po morzu. A wieczorami błąkać się po starym mieście, przesiadywać w kafejkach popijając wino, przytulać się do ukochanej osoby, w miejscu gdzie rzeka wpada do morza. Zbierać odbicia, gwiazdki, błyski i migotki, a wszystko w blasku księżyca.
” A wieczorami w prądach zatok, morze noc liże słodką grzywą…Pejzaż w powieki miękko wsiąka,zakrzepła sól na nagich wargach…”
SpoŻycie
To jedna z ciekawszych dziedzin, jaką się zajmuję podczas bliższych i dalszych wojaży. Chorwacja bardzo mi odpowiada pod względem kuchni. W tym roku jedliśmy wszystko właściwie co nam się nasunęło ( raz nawet bliscy byliśmy zjedzenia nogi L. ;)) Głównie jednak nasza dieta opierała się na owocach morza, rybach i piwie ;) Podczas podróży, wydawało się, że posiadamy nieopisane ilości wałówki, co nie było jednak zgodne z prawdą, gdyż z racji długości dystansu jaki mieliśmy do pokonania w sumie,jedliśmy z nudów, dość szybko więc pochłonęliśmy cudowne kabanosy, kanapki, placek i różne inne pyszności.
W Zatonie trudno było znaleźć miejsce, gdzie można by coś zjeść w rozsądnej cenie. Jedliśmy więc tam tylko śniadania i obiadokolacje, które sami czarowaliśmy.
Wielki -czteroosobowy omlet, ale był pyszny :)
I poczęstunek od gospodarza domu, na prawą nóżkę rakija, na lewą pyszna wiśniówka, oba trunki domowej roboty.
W Dubrovniku, nie mogliśmy znaleźć nic sensownego do jedzenia, i opuszczając zabytkową część miasta, głodni do granic wytrzymałości, (ostrzyliśmy już zęby na nogę L.) w końcu jednak dotarliśmy w okolicę portu, gdzie pierwszy głód zaspokoiliśmy oczywiście zimnym , cudownym złotym nektarem (temperatura była wtedy bliska chyba 40 stopniom), a następnie skonsumowaliśmy całkiem smaczną pizze. Dalej już nasze podboje kulinarne toczyły się bardziej korzystnie. W Omisu jedliśmy wiele pyszności, już pierwszego dnia dopadłam moje ulubione gavuni.
Znikam, plażing,smażing,luzik…
Zostawić za sobą cały szlam i zgniliznę, jak odpływ, oczyszczenie. Nie można płacić za cudzą głupotę i brak rozwoju i ciągnąć za sobą niepotrzebnego balastu. Nie myśleć już o kłamstwach, fałszu, głupocie i wszelkich brakach…
luzik z Wami :)