Ostatnie trzy dni minęły mi na błogim leżeniu brzuchem do góry i trawieniu karkówki, boczusia ukrytego w szaszłykowych różnościach i kiełbachy ( niestety kaszanki nie było:)) Jaruś niepocieszony- ale naprawimy ten błąd następnym razem. Kocie serenady do teraz dźwięczą mi w uszach, straszny cykor z mojej Merci kochanej na pocieszenie zawsze może przytulić się do swego ogona, o ile się go wcześniej nie przestraszy . Mistrzostwa w kulki oczywiście wygrałam, a nagroda była super :)
Pozdrawiam wszystkich którzy cokolwiek zrozumieli.