29 sie 2013 @ 17:08 · Kategoria podejrzane podsłuchy, zdjęcia
Rozmowa dwóch osób powiedzmy K.i M.
M. – Moja babcia kiedyś robiła wiśnie w zalewie spirytusowej, potem wiśnie te uważała za zbędne i wyrzucała. Wiśnie lądowały na kompoście, i nikt nie sądził, że ktoś może się nimi zainteresować. A tymczasem kury zwęszyły smakołyki i wyjadły wszystkie wiśnie. Oczywiście spiły się niemiłosiernie.
K.- hmmmm ciekawe jak się czuje pijana kura?
M. – I czy ma kaca na drugi dzień?
K.- A na kacu to chce jej się jeść jajecznicę? A może rosół, bo dobry na kaca.
M.- Albo woli poleżeć w ciszy na mięciutkim pierzu…
7 lip 2013 @ 15:16 · Kategoria inne, moje miasto, pisanki, tu pitu pitu, podejrzane podsłuchy, zdjęcia
fot. wykonana telefonem, jest zupełnie 'surowe’
Zdarzenie nr.1 Przemierzam sobie wczoraj rączym kłusem na moim rumaku, ulice miasta ( czyli wracam rowerem do domu), i widzę, że jakaś kobita uśmiecha się do mnie i w końcu mnie zatrzymuje. Myślę sobie , pewnie chce zapytać o drogę, lub jakąś ulicę. Zatrzymuję się więc, schodzę na pobocze z moim rumakiem, a kobita rzecze:
– może zabrzmi to nietypowo, ale chciałam pani powiedzieć, że Bóg panią kocha.
Uśmiechnęła się i życząc miłego dnia poszła.
Zbita nieco z pantałyku, wsiadłam na rumaka z myślą-Bóg kochana to nawet nie zauważył, że się urodziłam, niemniej z nie najgorszym humorem, udałam się do mej zamkowej wieży.
Zdarzenie nr. 2 Po kulinarnych frywolnościach i ogarnięciu kuchni, oraz po wyrzuceniu wszystkiego z szafy z myślą znaną nie od dziś ’ nie mam co na siebie włożyć’, przyodziałam się w końcu w moją ’ niewidzialną’ beżową spódnicę i nie mniej niewidzialną bluzkę. Myślę sobie, piątek wieczór, fiki miki w mieście, to tak się idealnie wtopię w tłum. Już zbierałam się do wyjścia, w tychże szatach, gdy potraciłam miskę z bitą śmietą, która pięknym picassowym bryzgiem ozdobiła moją kuchnię jak i spódnicę. ’ O nie! Nie będę się wkurzać na rzeczy martwe,ani psuć sobie nastroju! Pobiegłam zaprać spódnicę,i wywiesiłam ją na balkon na słońce, a w międzyczasie opalając się podjadałam, porzeczki. Jedna czy dwie z kuleczek spadły mi na podłogę i nieopatrznie je rozdeptałam. Kiedy spódnica wyschła, postanowiła mi się omsknąć i spaść na te porzeczkowe mazaje. I co tu robić? Ho ho, czas na afrykańskie obciślaki i bluzkę- frak, a co ! W końcu czas zacząć być sobą, nie bać się i cieszyć latem. Przyodziałam zatem mój strój plus okulary kocicy i ruszyłam w miacho. Cóż się okazało, całość czyli strój, nastawienie, i uśmiechalność, zadziałały jak magiczny eliksir, ludzie się odśmiechali, zaczepiali, zagadywali.
” Widzisz, Bóg cie kocha”- nie ukrywaj się i ciesz się życiem :)
czytaj dalej »