Kartka w fioletach
fot.Dies
Taka zwykła kartka, kwiatki malowane akwarelami.
A to uszyte ostatnimi czasy, przeze mnie serduszka w 'piksele’.Kto śledzi mojego bloga pewnie zauważy, że z tego samego materiału (starej serwetki), powstał wcześniej już mały ptaszek oraz gąska. Mój stary Łucznik powrócił ozdrowiały z przeglądu, tak więc znowu zabieram się za naukę szycia, bo sprawia mi to dużą przyjemność.
To będzie przydługi wpis, z góry uprzedzam :P
Witajcie moi drodzy odwiedzający. 'NADEJSZŁA TA WIEKOPOMNA CHWILA…’, aby podać wyniki mojego pierwszego cukierasa zwanego także candy. Jestem zaskoczona, że po te drobiazgi jakie przygotowałam ustawiło się tak wielu chętnych. Dzięki temu miałam okazję poznać wiele ciekawych zakątków interntowych do których na pewno będę wracać. Dziękuję tym, którzy tu częściej zaglądają, i nawet czasem coś napiszą- jest to dla mnie bardzo miłe! Szkoda, że nie mogę nagrodzić większej liczby osób, ale obiecuję, że niedługo postaram się zrobić jakąś nową rozdawajkę.
Taka to skromna karteczka, w stonowanych kolorach, z guzikiem z Magdowa- pierwszy raz zamawiałam coś przez internet- fajna sprawa, szkoda, że nie stać mnie na częstsze i większe zakupy w takich uroczych sklepach.
fot Dies
A dziś kartka z chabrem (modrakiem), znalazłam biedaczka, gdy robiłam ostatnio przemeblowanie w moim pokoju, żal mi się go zrobiło dlatego też urządziłam mu kartkę. A przy okazji przypomniały mi się te piękne słoneczne dni, gdy łaziłam z aparatem po łąkach… Jakby ktoś chciał w tym roku połazić ze mną po łąkach w celach; zbieracko-wariacko -fotograficzno- piknikowych to proszę się zgłaszać!
Ściskam i pozdrawiam!
A dziś prezentuję małe pudełko (ok 7cm na 7 cm, wys.ok 3 cm) zrobione z tektury przez me zmarznięte wiecznie ręce.
P.S
Dziewczyny zapisujące się na candy, a nie posiadające blogów, proszę o podawanie adresów mail ( no chyba, że takie adresy już posiadam to wtedy nie jest to konieczne). Pozdrawiam wszystkich ciepło :)
Kilka bazgrołów z mojego podręcznego bargrolnika zakupionego latem w Bielsku Białej- piękne miasto w którym się zakochałam i bardzo przyjemny sklepik, tam jest (blisko rynku) z artykułami malarskimi. Większość to szkice różnymi ołówkami, jeden węglem.
A poniżej też mój rysunek z przedszkola (kiedy to było…). Szczerze mówiąc, nie pamiętam już nawet kim była sportretowana Ania :)
Już jakiś czas temu, zrobiłam trzy takie tam zwykłe zakładki, jednej zdjęcie gdzieś mi wsiąkło-jak się znajdzie to pewnie pokaże później. Z tych dwóch jedna jest taka zakładana na kartkę, a druga bardziej tradycyjna. A do tej zakładanej stempelek zrobiłam sama- takie kwiatko-kulki.
Czyż nie są piękne? Cudowne, ożywiające kolory, nie mogłam nie uwiecznić ich przed zjedzeniem. :)
” Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.”
Vincent van Gogh
Dawno mnie nie było na mym własnym gryzmolniku, jednakowoż na brzeżku biureczka ostrożnie przysiadłszy pisałam ostatnio zaległe prace do szkoły, a już w sobotę będzie finał mych zmagań, czyli obrona. W wolnych chwilach oczywiście zajmowałam się mą radosną twórczością, czyli wszystkim po trochu, a do tego załapałam nowego bakcyla- zaczęłam zmagać się z maszyną do szycia. Od zawsze chciałam posiąść tą tajemną wiedzę związaną z igłą i nitką. Onegdaj dziecięciem będąc pomagałam w szyciu mojej cioci, polegało to głównie na odrysowywaniu wykrojów, a następnie na wręcz hipnotycznym wpatrywaniu się w pracę maszyny- i ten terkot… ech. A dodać muszę, że była to nie byle jaka maszyna tylko taka stara wielka drewniana,(wielkości stołu teraz stoi na niej telewizor- uwielbiam ten mebel), z taką podstawką metalową do deptania-napędzania, i wielkim kołem. Magiczna machina…
Tak miej więcej wygląda, może kiedyś zrobię zdjęcia całości to pokaże.
No i właśnie nadszedł czas, kiedy przełamałam się i zaczęłam szyć, wynikło to w dużej mierze z potrzeby, i tak to się zaczęło…
Jako pierwszy powstał chustecznik- nie będę pokazywać zdjęć, bo nie ma się czym chwalić- wyszedł bardzo nieudolnie- ale nauczyłam się przy jego szyciu kilku rzeczy i na pewno ponowię próbę. Następnym tworem ( to ta potrzeba), była torba do maty na jogę- wyszła za krótka :)- też nie pokażę. Po niej powstały dwie następne torby do mat, z tych już jestem w miarę zadowolona, są w użyciu i pokażę Wam, jak zostaną sfotografowane. A jak czasu mam mniej to szyję takie drobiazgi w ramach praktyk i to dziś chcę zaprezentować.
Moja ulubiona gąska :)
Powstała ze starej serwetki, i kawałka łatki w kratkę oraz 4 guzików. Od dzioba do ogona ok 13 cm.