( Malowane akwarelami, maleństwo 9,5cm, na 8,5 cm)
– Chcesz gryza? Spytała uśmiechając się do siebie w myślach.
– Dzięki – odparł wyciągając rękę po soczyste jabłko, które trzymała na dłoni.
Było w jej oczach coś, czego nie mógł pojąć, coś, co go przerażało i przyciągało, co było znane i zarazem całkiem obce. Te iskierki budzące jego fascynację i obawę zarazem. Dostrzegł ten znany, niedefiniowalny błysk w jej źrenicach, gdy wgryzał się w soczystość owocu.
Zbliżyła swe usta do jego twarzy, i pocałunkiem starła sok ściekający z kącika jego ust w kierunku podbródka. Uśmiechnęła się figlarnie, zalotnie spoglądając mu w oczy.
– Skusiłeś się- wyszeptała.
Poczuł dziwne ciepło rozpływające się po jego ciele. Zanurzył dłoń w złotych falach jej włosów, zatapiając się w jej bławatkowym, bezkresnym spojrzeniu i już wiedział, że właśnie zmieniło się jego życie, że nie pragnie niczego poza czasem dzielonym z nią na pół.
Słońce niczym pastor udzieliło im błogosławieństwa kładąc na ich głowy swoje ciepłe dłonie, poczym ziewnęło przeciągle i złożyło swe zmęczone oblicze do snu. Stare dęby będące świadkami tego zdarzenia, zaszumiały dostojnie, najbardziej wyszukaną ze swych pieśni. Rosa obmyła ich stopy, a wiatr złożył pocałunek na ich czołach pieczętując zawarty związek.
Dwa istnienia stały się jednym życiem.
– Kuszenie znowu się dokonało- rzekł malarz i delikatnym pociągnięciem pędzla dodał pejzażowi kolorów zmierzchu, kryjąc nowożeńców przed oczami ciekawskich.