Poznańska pyra
Znalezione na moim najukochańszym rynku w Poznaniu, czyli Jeżyckim :)
Nauki czerpania radości z małych rzeczy ciąg dalszy.
Niespodziewanie zostałam ostatnio 'porwana’ do uroczego mieszkanka, w którym czuję się jak w dziupli, czy jakimś gniazdku i zupełnie nie mam ochoty stamtąd wychodzić, tylko jak najdłużej raczyć się tą przestrzenią, atmosferą i towarzystwem. A do tego wszystkiego dostałam taką kawę
Nie jest przesadą, że była to najlepsza kawa jaką ostatnio ( od dawna) piłam. Dziękuję :*
A to dwie kartki jakie mi się skrapnęły ostatnio. Kwiatek malowany akwarelami na kartce z książki.
Emi, ślicznota mała :)
I na koniec zdjęcie oddające całą radość życia mą :P
Poznań okiem spacerowicza.
A to jedno z moich ulubionych zdjęć, jacyś tacy finezyjni ci panowie byli :)
Zostawić za sobą cały szlam i zgniliznę, jak odpływ, oczyszczenie. Nie można płacić za cudzą głupotę i brak rozwoju i ciągnąć za sobą niepotrzebnego balastu. Nie myśleć już o kłamstwach, fałszu, głupocie i wszelkich brakach…
luzik z Wami :)
fot. wykonana telefonem, jest zupełnie 'surowe’
Zdarzenie nr.1 Przemierzam sobie wczoraj rączym kłusem na moim rumaku, ulice miasta ( czyli wracam rowerem do domu), i widzę, że jakaś kobita uśmiecha się do mnie i w końcu mnie zatrzymuje. Myślę sobie , pewnie chce zapytać o drogę, lub jakąś ulicę. Zatrzymuję się więc, schodzę na pobocze z moim rumakiem, a kobita rzecze:
– może zabrzmi to nietypowo, ale chciałam pani powiedzieć, że Bóg panią kocha.
Uśmiechnęła się i życząc miłego dnia poszła.
Zbita nieco z pantałyku, wsiadłam na rumaka z myślą-Bóg kochana to nawet nie zauważył, że się urodziłam, niemniej z nie najgorszym humorem, udałam się do mej zamkowej wieży.
Zdarzenie nr. 2 Po kulinarnych frywolnościach i ogarnięciu kuchni, oraz po wyrzuceniu wszystkiego z szafy z myślą znaną nie od dziś ’ nie mam co na siebie włożyć’, przyodziałam się w końcu w moją ’ niewidzialną’ beżową spódnicę i nie mniej niewidzialną bluzkę. Myślę sobie, piątek wieczór, fiki miki w mieście, to tak się idealnie wtopię w tłum. Już zbierałam się do wyjścia, w tychże szatach, gdy potraciłam miskę z bitą śmietą, która pięknym picassowym bryzgiem ozdobiła moją kuchnię jak i spódnicę. ’ O nie! Nie będę się wkurzać na rzeczy martwe,ani psuć sobie nastroju! Pobiegłam zaprać spódnicę,i wywiesiłam ją na balkon na słońce, a w międzyczasie opalając się podjadałam, porzeczki. Jedna czy dwie z kuleczek spadły mi na podłogę i nieopatrznie je rozdeptałam. Kiedy spódnica wyschła, postanowiła mi się omsknąć i spaść na te porzeczkowe mazaje. I co tu robić? Ho ho, czas na afrykańskie obciślaki i bluzkę- frak, a co ! W końcu czas zacząć być sobą, nie bać się i cieszyć latem. Przyodziałam zatem mój strój plus okulary kocicy i ruszyłam w miacho. Cóż się okazało, całość czyli strój, nastawienie, i uśmiechalność, zadziałały jak magiczny eliksir, ludzie się odśmiechali, zaczepiali, zagadywali.
” Widzisz, Bóg cie kocha”- nie ukrywaj się i ciesz się życiem :)
Stare czasy licealne sobie przypominam wracając do Kultu. A poniżej zdjęcia z Nocy Kupały w Poznaniu.Wszystkie robione z ręki.
Cudny wieczór i noc, ciepła czerwcowa, niesamowita Śródka, i ten zapach czerwca odurzający- chciałabym mieć perfumy o zapachu czerwca ( lipy, bzu czarnego, akacji, jaśminu, pól i łąk).
– A to wizytóweczka dla pani
– a dziękuję, a kawalera pan do tego ma?
– a niestety, to już nie u mnie
„Muminek wyobraził sobie, że jest Buką. Zgięty wpół posuwał się wolno przez stosy martwych liści, a potem stanął, rozpościerając wokoło siebie mgłę. Wreszcie westchnął i spojrzał tęsknie w okno. Czuł się najbardziej samotnym stworzeniem na świecie.”
Tove Jansson ’Tatuś Muminka i morze’