Zakwitanie
Broszki z filcu, ręcznie haftowane i obrębione.
U mnie znowu ptaszki (Zygmunt F. miałby ze mną pewno sporo roboty ;P), tym razem wykonane z masy solnej, pomalowane akrylami, tkwiąc na szaszłykowych patykach stanowią ozdobę doniczki z kwiatem. Osobiście najbardziej lubię zielonego, jest taki jakiś apatyczny i przygaszony jak ja ostatnio.
No może nie do końca są to koronki, ale szydełkowe kwiatki. Dla mnie na stres i smutki najlepsze są robótki (nawet mi się zrymowało :P), a zwłaszcza te szydełkowe. Ostatnio uspokajając myśli siedziałam wieczorem i robiłam takie kwiatki. Nie widać tego za dobrze na zdjęciach ale są koloru kremowego.
To już kwiecień i jakiś zastój wpisowy u mnie. Stali bywalcy bloga już się dopytują o co chodzi, a mnie jakaś taka melancholia dopadła ostatnio… eh
To nie znaczy oczywiście, że nic nie robię, od ostatniego wpisu powstało parę rzeczy mniej i bardziej udanych np. rysunki na szkolną gazetkę, palto dla małego misia, kilka krepowych żonkili, cały czas haftuję pewną serwetę- później Wam pokażę, kilka kartek, trzy ptaszki z masy solnej (czekają na pomalowanie ), kwiatki z papieru- różyczki (czekają na kolor-tuszowanie), w trakcie mam jeszcze robótkę jedną szydełkową, poza tym posiałam pietruszkę, rzodkiewkę, cebulę, bób, słoneczniki i groszek pachnący, i przesadziłam kwiaty doniczkowe, zrobiłam też pewien biznesplan (który czeka na sponsora :P).
Pokażę Wam dziś rysunki (zdjęcia beznadziejne robione w pośpiechu), kwiatka- podkładkę, i taką jakby kosmetyczkę uszytą ze starych spodni (konkretnie z nogawki).
A dziś miałam ciekawy sen, o takiej machinie do podróży w czasie. Szłam sobie z moją koleżanka i jej roczną córką latem po plaży, słońce już chyliło się ku zachodowi, było ciepło i tak nieopisanie pięknie, jednak czas już było wracać do domu. Doszłyśmy więc do takiej jakby 'windy’- tylko, że ona nie jeździła w górę i dół, tylko kręciła się w bok jak karuzela- w takiej kapsule tak szybko, że nie było tego widać. Moja koleżanka wsiadła i wcisnęła liczbę +83, i pojechała o tyle lat do przodu ( chyba jednak nie była po przeniesieniu o tyle lat starsza- tylko jakby miejsce zmieniała- czas). Chwilę się zastanawiałam, potem wsiadłam i wcisnęłam – 10…i się obudziłam zupełnie nie wiedząc ile mam lat :D
Sny można 'kolekcjonować’ na stronie http://dreams.dicant.net na którą Was serdecznie zapraszam.
A w kalendarzu ostatnio był taki cytat
„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona.”
A. Einstein
Kwiatki zrobione z krepy, miały przypominać krokusy, przebiśniegi i gałązkę forsycji, koszyczek zrobiony w pudełka po serku + drucik. Poniżej kwiatki (także z kolorowej krepy) dla dzieci z pierwszej klasy, które wybrały się dziś w barwnym korowodzie aby powitać wiosnę.
fot Dies
Ptaszki uszyte z łatek-resztek. Każdy jest nieco inny, bo szyte były ot tak z rozpędu, bez żadnych wzorów.
A to uszyte ostatnimi czasy, przeze mnie serduszka w 'piksele’.Kto śledzi mojego bloga pewnie zauważy, że z tego samego materiału (starej serwetki), powstał wcześniej już mały ptaszek oraz gąska. Mój stary Łucznik powrócił ozdrowiały z przeglądu, tak więc znowu zabieram się za naukę szycia, bo sprawia mi to dużą przyjemność.
” Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.”
Vincent van Gogh
Dawno mnie nie było na mym własnym gryzmolniku, jednakowoż na brzeżku biureczka ostrożnie przysiadłszy pisałam ostatnio zaległe prace do szkoły, a już w sobotę będzie finał mych zmagań, czyli obrona. W wolnych chwilach oczywiście zajmowałam się mą radosną twórczością, czyli wszystkim po trochu, a do tego załapałam nowego bakcyla- zaczęłam zmagać się z maszyną do szycia. Od zawsze chciałam posiąść tą tajemną wiedzę związaną z igłą i nitką. Onegdaj dziecięciem będąc pomagałam w szyciu mojej cioci, polegało to głównie na odrysowywaniu wykrojów, a następnie na wręcz hipnotycznym wpatrywaniu się w pracę maszyny- i ten terkot… ech. A dodać muszę, że była to nie byle jaka maszyna tylko taka stara wielka drewniana,(wielkości stołu teraz stoi na niej telewizor- uwielbiam ten mebel), z taką podstawką metalową do deptania-napędzania, i wielkim kołem. Magiczna machina…
Tak miej więcej wygląda, może kiedyś zrobię zdjęcia całości to pokaże.
No i właśnie nadszedł czas, kiedy przełamałam się i zaczęłam szyć, wynikło to w dużej mierze z potrzeby, i tak to się zaczęło…
Jako pierwszy powstał chustecznik- nie będę pokazywać zdjęć, bo nie ma się czym chwalić- wyszedł bardzo nieudolnie- ale nauczyłam się przy jego szyciu kilku rzeczy i na pewno ponowię próbę. Następnym tworem ( to ta potrzeba), była torba do maty na jogę- wyszła za krótka :)- też nie pokażę. Po niej powstały dwie następne torby do mat, z tych już jestem w miarę zadowolona, są w użyciu i pokażę Wam, jak zostaną sfotografowane. A jak czasu mam mniej to szyję takie drobiazgi w ramach praktyk i to dziś chcę zaprezentować.
Moja ulubiona gąska :)
Powstała ze starej serwetki, i kawałka łatki w kratkę oraz 4 guzików. Od dzioba do ogona ok 13 cm.
Pierwsza próba wykonania pudełka. ok. 7,5 cm, na 7,5 cm, wysokość ok 3 cm. Jest bardzo niedoskonałe, ale i tak miło je było robić i jest radocha :)
Aniołków nigdy dość, jak jest Ci smutno i źle to zrób sobie aniołka ;) Aniołki to nie zawsze muszą być słodkie cherubinki w kędziorkach- do takich wniosków doszłam już czas jakiś temu ( tworząc aniołki płci męskiej ;)) i tak powstał między innymi aniołek dziadunio prezentowany dziś.
Wszystkim gościom odwiedzającym mojego bloga, życzę miłych, spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia, wytchnienia, odpoczynku i wielu ciepłych chwil.
Daszka
A dziś zaprezentuje się taki aniołek ok 13 cm, zrobiony na szydełku. Pewnie jeszcze jakoś przyozdobię tego rozczochrańca :)