Kubek w dziwnokwiaty
Kubek ręcznie malowany, i już nawet wypalony.
Zapewniam co niektórych, że kartka ta z nagrobkiem wspólnego nic mieć nie miała :P
Zawartość kartki jest wysuwana w środku można wpisać życzenia.
A tak jakoś doliniarsko ostatnio u mnie…
A to kubek taki oooo sobie pomalowałam.
Kubek pomalowany farbami do porcelany, czeka jeszcze na wypalenie.
Broszki wykonane z organzy, ich wielkość to ok 8 cm, choć niektóre są nieco mniejsze. Vika, Lala wybierzcie sobie jakie byście chciały, inni też mogą nabyć takie ozdoby drogą zakupu. Na żywca lepiej się prezentują coś mi te zdjęcia nie wyszły. Do wyboru są biała czy może raczej taka delikatnie kremowa ( choć tą zamawiam, ale jakby co to mogę zrobić taką samą), czerwona, czerwono-czarna, fioletowa, szaro-czarna, malutka szara, biało-szara, i biało-brązowa.
Dzisiaj będzie sporo zdjęć. Ostatnio przyszła na świat cudna córeczka mojej równie cudnej przyjaciółki. Postanowiłam zrobić Im małą niespodziankę, którą poczta dziś dostarczyła i mogę w końcu pokazać światu moje robótki. Zrobiłam małej, czapeczkę (chyba pierwszą tak małą, nie mam w ogóle wyczucia co do wielkości łebka dzieciątka tak małego, no i chyba jest nieco za ciepła na ten czas, ale najwyżej będzie na pamiątkę), buciczki według nowego dla mnie przepisu. A do tego kartka, i haftowana metryczka. Ucałowania dla Rodzinki J. :)
Wyżej cały zestaw, a niżej metryczka.
A propos długiej ( dla niektórych) przerwy w pracy i obowiązkach, oraz z powodu obejrzanego dziś przeze mnie krótkiego filmu o życiu Jana Himilsbacha, mojej sympatii do tej persony, kilka cytatów i anegdotek,.
Przed barem „Zodiak” w Warszawie, gdzie robotnicy układali chodnik:
– „Tyle dróg budują, tylko, kurwa, nie ma dokąd iść!”. To zupełnie jak u nas…
Mama z synkiem idąc ulicą zauważyła leżącego w kałuży pijaka. Pokazując na niego palcem, mówi do synka:
– Widzisz synku, jak się nie będziesz uczył, to tak skończysz.
Na to synek oburzony:
– Ależ mamo, to jest nasz wspaniały aktor i literat, Jan Himilsbach.
Na te słowa Janek wynurzył się z kałuży i z charakterystyczną chrypką przemówił:
– I co, ku**wa, głupio ci?!
Dialog przed sklepem:
– Zdzichu, to ile w końcu bierzemy? Jedną czy dwie?
– Eee, dwie to będzie za dużo, jedną chyba.
– A jak zabraknie?
– No dobra Jasiu, weźmy dwie.
– Dzień dobry. Prosimy skrzynkę wódki i dwie oranżady.
W hotelu Monopol we Wrocławiu dostał się Himilsbachowi pokój, w którym kiedyś mieszkał Hitler. Późnym wieczorem Jasiu dzwoni do recepcji z awanturą, że w pokoju wszystko cuchnie mu Adolfem, że to skandal…- Ależ panie Janku, to było tak dawno! Od tego czasu przeprowadzono kilka remontów, wymieniono wszystkie meble.
– Ale mogliście też kurwa wymienić pościel!
Po tym incydencie w hotelach zawsze sypiał na dywaniku.
– Łóżka są takie miękkie, że cały się zapadam. A wtedy mógłbym się udusić rzygowinami.
Dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć do Rejsu, Himilsbach został aresztowany za jakąś awanturę w kawiarni. Siedzi osowiały z opatrunkiem na głowie. Milicjant sporządzając protokół, wypełnia poszczególne rubryki:
– Zawód?
– Literat.
– Nazwisko?
– Himilsbach.
– Imię?
– Jan.
– Zameldowany?
– Warszawa, ulica Żeromskiego. Tylko nie pisz chuju przez „er zet”!
Swego czasu Jan Himilsbach miał propozycję zagrania w zachodnim filmie. Był jednak pewien warunek angażu: aktor musiał opanować język angielski. Ponieważ początek zdjęć był jeszcze sprawą bardzo odległą, nauczenie się języka w przynajmniej podstawowym zakresie było całkiem realne. Po długim namyśle Jasiu jednakże odmówił. Kiedy znajomi pytali go o powody tak niecodziennej decyzji (w końcu rola w filmie na Zachodzie to nie było za komuny w kij dmuchał), aktor wypalił szczerze:
– Pomyślcie sami – ja się nauczę angielskiego, a oni jeszcze gotowi odwołać produkcję filmu. I co wtedy? Zostanę jak głupi z tym angielskim…
Himilsbach pił kiedyś piwo na środku Marszałkowskiej. Podeszła do niego staruszka
– Co Pan tu, proszę Pana, sieje zgorszenie? Piwo Pan pije na środku ulicy?
– Babciu – powiada Janek – pani nie wie o co chodzi, ja do organizmu wprowadzam bajkowy nastrój..