To co kiedyś było… i gdzieś pozostało…
Boli mnie twoja dal
Twoja bliskość mnie rani.
Tęsknię, gdy odchodzisz,
Cierpię gdy powracasz.
Zawisam w szarości…
Niewidzialna czuję się bezpieczniej.
(08.06.2000r D.G.)
Boli mnie twoja dal
Twoja bliskość mnie rani.
Tęsknię, gdy odchodzisz,
Cierpię gdy powracasz.
Zawisam w szarości…
Niewidzialna czuję się bezpieczniej.
(08.06.2000r D.G.)
„Chwila wewnętrznej wolności
gdy umysł otwiera się
i ukazuje się niezmierzony wszechświat,
duszy pozostaje błąkać się
w oszołomieniu i zmieszaniu
szukając to tu to tam nauczycieli i przyjaciół.
Chwila wolności
gdy więzień mruży oczy w słońcu
niczym kret ze swej nory,
pierwsza podróż dziecka
z dala od domu.
Ta chwila wolności.”
J. Morrison
Biorę do ręki pióro i…piszę.
Jak przedstawić na kartce tę ciszę?
Gnę me myśli jak mokrą wiklinę,
jak zapisać zabawną twą minę?
Jak w bezdzwięcznej słów toni,
mam opisać dotyk twej dłoni?
Głuchy zgrzyt stalówki na papierze,
nie opisze tego w co wierzę.
To co czuję w najgłębszej potrzebie,
może skreślić ptak, piórem…na niebie.
kwiecień 2000
Wychodzisz z mojego domu, trzaskając drzwiami…
Mury mojego istnienia pękają w ciszy.
Pogrążona w mroku patrzę,
jak ze szczelin bólu, wylewa się samotność…
A co będzie, kiedy świadomość przestanie poruszać rękoma? Co się stanie kiedy dumnie zadzierające głowę JA nie wciągnie już powietrza, nie ułoży sobie fryzury, nie pomaluje paznokci? Emocje zbledną i pogniecione niczym niepotrzebna już gazeta, przybiorą formę nieważności. Zapalone światełko czasu przeszłego ma już nigdy nie zgasnąć.Droga ku poznawaniu,doznawaniu, tworzeniu przerywa się nagle pozostawiając niepodpisane listy, niezapłacone rachunki, nienapisane książki, nienarodzone dzieci… Gesty, słowa, sprawy, spojrzenia, uczucia, przez chwilę jeszcze zawisną w powietrzu, aby w końcu ulecieć i rozmyć się w nieznanym niebycie. Wbrew granicom, sporom, nienawiści wszyskie cząstki spotkają się, aby w zgodzie i harmonii, łącząc się i rozbijając tworzyć nowe i wciąż nowe…
Ona i ja
Otwieram rano oczy i widzę ją jak stoi przed lustrem. Założyła niebieską sukienkę i uśmiecha się do swojego odbicia. Jej włosy lśnią w słońcu, ona cała promienieje. Jest ładna, szczupła nic dziwnego, że się cieszy, w końcu ma powody. Ja nie będę patrzeć w lustro, nie chcę znowu widzieć tego potworka wyłaniającego się ze zwałów sadła. Nie wiem czy w ogóle wstanę… Tak… zostać w łóżku, nie podnosić tych ołowianych powiek, nie dźwigać ciężaru myśli, słów, własnych czynów. Zasnąć i spać, spać, spać… czytaj dalej »
„… dopiero świadomość, że pewnego dnia przestanie istnieć, stała się dostatecznie silna, naprawdę zdała sobie sprawę, jak nieskończenie cenne jest życie. To trochę tak, jak awers i rewers, dwie strony monety; monety, którą stale obracała w dłoni. Im większa i wyraźniejsza była jedna strona, tym większa i wyraźniejsza stawała się druga. Życie i śmierć były jak dwie strony tej samej sprawy. Nie można przeżywać tego, że się istnieje, bez świadomości, że kiedyś się umrze, pomyślała. Tak jak nie możliwe jest myślenie o śmierci bez myślenia o tym, jak wspaniałe jest życie.”
Jostein Gaarder „Świat Zofii”
Ołowiane powieki bezsennie wgniatają się w głowę.
Zabłąkany, podchmielony sen, obija się w ciemnościach jak wracający z baru nocny cień.
Groteskowe resztki dnia pochylają się nad barłogiem i bezlitośnie szydzą obrzydliwym szepto-hiho-szemraniem.
Zamyślona ćma, wpada w płomień świecy i kończy swój żywot…
Kotara opada.
Od naszego ostatniego spotkania, ułożyłam w głowie już chyba całą powieść, składającą się ze zwierzeń, myśli, spostrzeżeń, pytań adresowanych do Ciebie. Co kilka dni leżąc w łóżku przed zaśnięciem, dołączałam dalsze części, a potem sprawnie zaklejałam koperty, tych nie napisanych listów, sennie opadającymi powiekami. Teraz siedząc w rażącym świetle dnia, bez żadnych półcieni i skradających się magicznych mglistości, zbitków marzeń i snów, potrafię jedynie odnaleźć małe cząsteczki tamtych myśli, jak skrawki potłuczonego dzbana, które już nie tworzą tej samej całości. czytaj dalej »
Zabierz mnie proszę
w ciszę twego oddechu,
w bezkresny spokój twych ramion
Otrzyj moje łzy
ciepłym słowem, spojrzeniem.
I pozwól mi utonąć w otchłani miłości.
W dół, w dół, w dół…
Anioły spadają z nieba
I tłuką się na zimnym bruku ludzkich istnień.