Przydarzyła mi się ostatnio niespodziewana, grudniowa wizyta w Pradze, której z pewnych względów nie zapomnę nigdy. A oto kilka spojrzeń na to piękne miasto, choć o mało atrakcyjnej porze roku- może dlatego, że brak śniegu. Chciałabym jeszcze kiedyś powrócić tam, gdy będzie ciepło i poszwędać się po tych wszystkich uliczkach i zakamarkach, posiedzieć nad smakowitym czeskim piwkiem w którejś z licznych knajpek, poprzyglądać się znad białej pianki Pepiczkom, a potem wracać późną nocą, chwiejnym krokiem przez któryś z licznych mostów, delektując się blaskiem milionów latarń ulicznych…
Jak już pisałam we wcześniejszym wpisie, w tym roku po raz pierwszy miałam okazję samodzielnie zebrać kurki- pieprzniki jadalne. Uwielbiam te grzyby, więc radość moja była przeogromna, do teraz czuję smak tych pyszności w sosie śmietanowym z makaronem. A ostatnio jesienną porą, w pewien cudowny, słoneczny dzień, w znakomitym towarzystwie wybrałam się na grzybobranie. Wyposażona w profesjonalny sprzęt w postaci kaloszy w kwiatki, nożyka z pędzlem i oczywiście koszyka, wyruszyłam zapoznawać się z nowymi grzybimi okazami. Najszybciej do koszyka wpadały podgrzybki, ale z czasem także prawdziwki, maślaki i kozaki. Ach… szkoda, że tak późno odkryłam tą przyjemność, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.
To ja z głupią miną :P
Mój jeszcze nie pełny koszyk we wrzosach.
Oczywiście mi się najbardziej podobają grzyby niejadalne i takie poniżej :)
Jednak załapałam się jeszcze na wrześniowy wpis. Nie myślcie sobie, że zapomniałam o moim kochanym blogu, problemy ze sprzętem mym, zwanym złomkiem uniemożliwiły mi dzielenie się z Wami- drodzy podglądaczo-podczytywacze, moimi ochami i achami. Niemniej dałam radę i z głupią miną mogę w końcu okrzyknąć – Taram! Oto znów jestem, pełna sił, zwarta i gotowa do zasypywania Was kolejnymi moimi zachwytami nad życiem. Tak więc, śląc uśmiechy i uściski, zapraszam do mnie jeszcze wrześniowo…i już jesiennie :)
Na początek kilka widoczków z gór polskich najpiękniejszych na świecie całym :)
” Noc pachnie nam jak ten młody las,
popielaty, pełen mgły.
A w ciszy leśnej tylko ja i ty,
a pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana…
Zielono mi , szmaragdowo,
gdy twoja dłoń, przy mojej śpi, niby owoc…”
Serwetka wykonana na szydełku, wielkość ok 25 cm, kolor jasno żółty.
Czasem można zostać miło zaskoczonym przez los… a nawet mieć wrażenie, że się na to właśnie czekało tak długo… czasem można się mylić… zawsze trzeba jednak iść dalej, i czerpać jak najwięcej z tych ulotnych, pięknych chwil…