Wyjątkowo ZIMNY maj
– A to wizytóweczka dla pani
– a dziękuję, a kawalera pan do tego ma?
– a niestety, to już nie u mnie
– A to wizytóweczka dla pani
– a dziękuję, a kawalera pan do tego ma?
– a niestety, to już nie u mnie
Majowy patriotyzm…. żal, narodowy smutek krążący w żyłach, wyssany z mlekiem zmęczonych matek polek, bieg ciągły, bieg za wczoraj, bieg za jutrem, i nigdy nie dziś. Pijane frustracje, kilogramy lęków dźwigane w siatkach razem z kapustą i pyrami, pesymizm i duma, i myśli nad grobami, i to ściskanie w sercu, że ciągle się kocha…
Kolejne trudne rozstanie… gdy ktoś kochany musi być dalej niżby się tego chciało… i ciągle za kimś tęskno, za kimś sprzed lat, za kimś z wczoraj i najdziwniej za kimś kogo nigdy się nie poznało…
Potrzeba tworzenia… potrzeba wzbierająca, jak łzy które muszą kiedyś wypłynąć, inaczej takk strasznie dusi coś w środku…
„Jesteś Bogiem”
…ciągłe kolebanie się na parapecie życia…
Zdjęcia robione telefonem (a mój telefon nie należy, ani do najnowszych, ani do najlepszych modeli), a to powyżej jest moim ulubionym :)
Postanowiłam, założyć tą kategorię- uzależnienia, ponieważ jest to miejsce, w którym opisuję swoje życie, i różne rzeczy którymi się zajmuję i które mnie interesują. Problem uzależnień, zajmował mnie od zawsze, jest poniekąd wpisany w moje życie. Od najmłodszych lat spotykałam ludzi uzależnionych głównie od alkoholu, myślę, że zebrawszy wszystkie moje „obrazy” sama mogłabym napisać jakąś książkę. Na początku czułam tylko strach, potem obrzydzenie, niechęć, która z czasem zamieniła się w ciekawość, aż w końcu wykluła się w chęć głębszego zrozumienia. Podobnie jest z ludźmi w jakiś sposób bliskimi mi, w moim życiu właśnie takie uczucia wzbudzali we mnie, choć przyznam , że najtrudniejszym i najbardziej bolesnym była pewna miłość do człowieka uzależnionego od alkoholu ( może kiedyś o tym napiszę, jak znajdę odpowiednie słowa). Czasem mam wrażenie, że problem np. nadmiernego picia jest tak powszechny, że przestało się go zauważać, że jest na to pewna społeczna zgoda a potem, gdy człowiek stacza się na samo dno, również wspólne społeczne potępienie. Sama kwestia popadania w uzależnienia, od skłonności drzemiącej w genach, poprzez stres, chęć przynależności,itd. na samotności kończąc jest bardzo interesującym zagadnieniem. Na studiach przeczytałam wiele naukowych książek dotyczących tej tematyki, robiłam badania na temat DDA, rozmawiałam z osobami uzależnionymi, i z wieloma osobami cierpiącymi w różnoraki sposób z powodu uzależniania swoich bliskich. Tematyka jest bardzo obszerna, rozległa, jest jak lustro rozbite od jednego pocisku na wiele małych kawałków. Dlaczego lustro? Bo wydaje mi się, że mógłby przejrzeć się w nim prawie każdy. Chciałabym w tym właśnie miejscu zebrać różne 'dzieła’ traktujące lub nawiązujące do problemu uzależnień. Moja ocena przytaczanych filmów, lub książek jest subiektywna, i nie trzeba się z nią w żaden sposób zgadzać.
Czasami są takie dni, które są obok ciebie, albo ty obok nich…mijanie się wzajemne czasu i bycia i wszystko jest nie do końca, nie takie…
A jednak życie to pasja, to pochłanianie cząstek, skrawków, chwil, spojrzeń… to ten jeden moment… co chwilę…
Wszystko co się dzieje ma jakiś sens, bo trzeba nam się z tym zmierzyć, to ciągłe tworzenie… tworzenie siebie… ’ nic nie dzieje się bez przyczyny?’…
Tylko właśnie znalezienie sensu, bywa nieraz najtrudniejszym zadaniem…
Opieliłam wczoraj pomidorki na działce, pogoda była taka ooo… w kratkę, więc trochę zmokłam. Przywiozłam już sporo dojrzałych pomidorów, kilka kabaczków, wysuszoną miętę i majeranek, trochę cebuli i czosnku no i fasoli całą torbę- uwielbiam fasolę zwłaszcza zieloną robioną ’ po mojemu’.
A to niedzielna, letnia kolacja :)
’Zaprawiam się’ ostatnio przed zimą, głównie dżemy zrobiłam, ale także trochę sałatki z cukinii, leczo i musu jabłkowego też kilka słoików, no i jeszcze będę robić ogórki i pomidory no i może jeszcze coś :) Trzeba się czymś pocieszać w te słotne i pochmurne dni, i świetne do tego są właśnie te odrobiny lata zamknięte w słoikach :) A teraz już coraz częściej czuję zbliżającą się jesień…
Dziś Was raczej nie zaskoczę, drodzy podczytywaczo-podglądacze. Bo dzisiejszy wpis będzie o…? Tak! o Chorwacji :)
Dziś będzie straganowo, trochę flory, trochę fauny i trochę żarełka.
Źdźbła (trudne słowo :))
A to była roślinka, która rosła w wielu miejscach i była po prostu niesamowita; cała obsypana kwiatami, na tle błękitu nieba wyglądała wprost bajecznie. Ktoś może wie jak ona się nazywa? (Poniżej więcej zdjęć tej zjawiskowej rośliny). A przy okazji tej fotki warto zwrócić uwagę na auto, po wyspie jeździ wiele pięknych starych autek, a reszta ludzi jeździ skuterami, których jest tam najwięcej, myślę, że głównie ze względu na wąskie uliczki, niektóre bardzo wąskie.
Ciąg dalszy moich zachwytów, tym razem nieco detali złapanych w obiektywie.
Uwaga dużo zdjęć :)
Woda bardzo słona, i bardzo bardzo czysta, a w niej pełno małych pasiastych i kropkowanych rybek. Okulary się przydają. Relaks na ciepłych białych kamyczkach, rozleniwienie stąd nieco krzywy punkt widzenia :)
A w ramach relaksu na plaży 'burżujsko- lanserskiej’ można wynająć sobie takie łoże :)
Niedawno wróciłam z wakacji. W tym roku udało mi się wyjechać poza granice naszego pięknego kraju- o czym od dawna marzyłam. Wyjazd był fantastyczny, odpoczęłam, nałykałam się słońca, morza i takich widoków; które pod powiekami zostaną mi już na zawsze. Przez jakiś czas zapewne będę wrzucać na mojego bloga różne zdjęcia z pobytu w Chorwacji, żeby podzielić się z Wami moimi zachwytami. A dziś takie 'pocztówkowe’ pamiątki jakie udało mi się zrobić.
Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie i słonecznie :)
Split- piękne miasto, widok z promenady w kierunku portu.
Widok na góry z promu płynącego na trasie Split- Supetar.
Plaża na wyspie Brac
Od wczoraj mam w domu malutkiego gościa krzykacza i głodomora :) Dzieciaki mi go przyniosły, podobno znalazły go na ziemi, pewnie wypadł z gniazda. Myślę, że to sroka, bo na skrzydełkach zaczynają jej rosnąć niebieskawe lotki. Kochane maleństwo :)
Minął kolejny dzień, jeden z tak wielu i tak niewielu za razem. Taki podobny do pozostałych, a jakże odmienny. Jeden jedyny, który nigdy, przenigdy się nie powtórzy. Zwykła/niezwykła czerwcowa sobota. Zastanawiałeś się co ci dał ten dzień, co pomyślałeś budząc się rano, z kim rozmawiałeś, czego się nauczyłeś, co cię ucieszyło, co zadziwiło z kim się spotkałeś, co dałeś od siebie? Ten dzień albo utknął w twojej pamięci, albo minął jak wyrwana kartka z kalendarza.
Dziś trwa…
Sobota 09.06.2012r.
Moja (sobotnia) kocica
uwielbiam na nią patrzeć :)
Mój (sobotni) kącik relaksu
Moja (sobotnia) radość, że winobluszcz przeżył eksmisje i teraz pięknie rośnie.
Moje (sobotnie) refleksje na temat przynależności do grup społecznych, siły potrzeby bycia członkiem grupy i możliwościach 'manipulowania’ ludzkim umysłem ( to związane z odcinkiem Lie to me)
Mój (sobotni) 'kolorowy’, smutny patriotyzm i religijność w jednym.
Moje (sobotnie) odurzanie się kolorami, zatapianie wzroku w tonach niepojętych, a ust w używce kibica.
I jeszcze moja (sobotnia) rozpusta. Bułeczki maślane, pachnące i cudownie mięciutkie, na których masło z taką gracją rozpływało się żółtawymi plamkami. I kiedy jeszcze ciepłe ukradkiem wślizgiwały się do buzi…mniam…
Podczas dzisiejszego rytuału popijania kawy, naszły mnie wspomnienia moich wakacyjnych kaw minionych, tych przyjemnych chwil wlewania w siebie owej mulistej cieczy i całej rodochy z tego płynącej.
To oczywiście tylko kropla w morzu wypitych kaw ;)
Od lewej kawa popijana w Starym Sączu w takiej kawiarnio- restauracji przy prześlicznym rynku, sernik był tam po prostu BOSKI.To zdjęcie z kwiatkami to jedna z codziennych kaw, popijana w kolejnej mojej ukochanej miejscowości jaką stało się Krościenko, do niej zwykle zajadałam ciastko z kremem lub bitą śmietą. Po prawej do góry kawka podróżna, wypita w Wadowicach, tam oczywiście nie obyło się bez kremówki, był też sernik wyjątkowo dziwny, bo z jakiegoś innego sera. Niżej już nie kawa tylko herbata z cytryną pita w jednym ze schronisk górskich- to też rytuał mój-trzeba w schronisku wypić herbatę z cytryną :). Po środku na dole kawka wypita w karczmie w Czerwonym klasztorze na Słowacji, gdzie pojechałam na rowerze cudowną trasą ze Szczawnicy. Na końcu inny trunek wypity na ławce przed kościołem w również mojej ukochanej Zawoji- były wtedy wznoszone toasty na cześć wakacji podczas pierwszego wieczoru wakacyjnej podróży…eh nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu, i tych kaw smakujących jak nigdy.
Witam wszystkich w Nowym 2012 roku i życzę Wam, abyście byli w tym roku lepsi dla innych, byście byli szczęśliwi i zadowoleni z tego co macie, życzę zdrowia, radości i tej magicznej dozy szczęścia.
Ściskam i pozdrawiam
Daszka